W latach 60-tych ubiegłego stulecia, kiedy u nas kupowało się cukier na kartki, a na nowe auto czekało się kilka lat, za Oceanem w tym czasie „dzieciaki” organizowały po nocach nielegalne wyścigi samochodowe. Mało tego, producenci samochodów dostarczali im pod nos coraz to mocniejsze „zabawki”. Była to złota era „muskularnych” samochodów czyli tzw. muscle cars. Ich znakiem rozpoznawczym był olbrzymi nadmiar mocy w stosunku do masy konstrukcji, wytwarzanej przez potężne V8, oraz proste i ubogie wnętrza zaprojektowane tak, aby cena rynkowa tych wozów była stosunkowo niska.

Wojna o miano najszybszego i najmocniejszego muscle cara rozgorzała na dobre w latach 1967-1970, wtedy też pojawił się Chevrolet Chevelle SS drugiej generacji. Do dziś uznawany za jedno z najpiękniejszych aut w historii motoryzacji. Obok niego na drogach królowały w tym czasie inne kultowe modele jak Mustang, Camaro, GTO czy Charger.

Chevelle drugiej generacji pojawił się w salonach w 1968 r. i od razu zjednał sobie rzeszę fanów oferując bardzo szeroką gamę silników o pojemnościach od 3.8 do 7.4 l czyli 454 cali sześciennych (cu.in.). Wersja z silnikiem 454 była zarezerwowana dla wersji o oznaczeniu Super Sport (SS). Auto dysponowało mocą 450 KM i było w swoim czasie jednym z najszybszych aut seryjnych. W roku 1971 oferta silników, z racji to coraz mniej przyjaznych przepisów w USA dotyczących emisji spalin, została zredukowana, przy okazji dokonano drobnych zmian w wyglądzie samochodu.

Co ciekawe, model Chevelle mimo, że kojarzony głównie ze względu na swój sportowy charakter, występował także jako 4-drzwiowe auto rodzinne, a nawet w wersji kombi. Produkowany zaledwie do roku 1972 Chevelle drugiej generacji był najciekawszym w dotychczasowej historii. Trzecia generacja tego modelu, ze względu na kryzys paliwowy oraz co roku zaostrzane przepisy dotyczące emisji spalin nie kontynuowała sukcesów poprzedników. Ten los spotkał prawie wszystkie muscle cary, które zniknęły z rynku do połowy lat 70. XX wieku. Przetrwało tylko kilku, jak Ford Mustang, Chevy Camaro czy Pontiac Firebird jednak już nigdy nie gościły one pod swoimi maskami potężnych silników widlastych o pojemnościach ponad 400 cali. Na szczęście po latach powrócono do idei mocnych aut sportowych za wielką wodą i wskrzeszono kilka legendarnych modeli. Dziś to już nie są auta dla młodych, niezbyt majętnych absolwentów collage’y tylko dla prezesów firm i starszych panów chcących wrócić do swoich lat młodości.

Radek Kucharczyk

Foto: Bogdan Adamczyk