– Już w przedszkolu wypatrzyłem sobie Syrenę. Zbierałem na nią tak długo, aż w końcu była moja – mówi Maciej Myszka z Bytowskiego Towarzystwa Pasjonatów Pojazdów Zabytkowych „BYT-KAR”.

Z członkami stowarzyszenia zobaczyliśmy się 6.07. podczas walnego zgromadzenia. Dzięki pięknej pogodzie, spotkanie odbywało się w ogrodzie za domem prezesa stowarzyszenia, Witolda Diuga. Będąc tu, nie trudno zrozumieć, dlaczego akurat gospodarza wybrano na szefa organizacji. Pasję do historii widać tu co rusz. Na równo przystrzyżonej trawie stoi obok siebie kilka pojazdów czekających na przygotowanie ich do niedzielnej wystawy, m.in. Citroën 2CV i skuter Peugeot 157B. Dosiadam się do stołu obok dwóch dwudziestolatków: Macieja Myszki i Filipa Matyki. Ten pierwszy jest tu wiceprezesem, a drugi skarbnikiem i sekretarzem w jednej osobie. Dalej siedzi prezes W. Diug, emerytowany nauczyciel. Przy stole jest też część pozostałych członków stowarzyszenia, m.in. Piotr Gierdalski, Władysław Jędraszek, Edward Chabowski, Zbigniew Myszka i Grzegorz Wicher.

Organizacja, choć pomysł jej powołania zrodził się kilka lat temu, ma krótką metrykę. Powstała we wrześniu ub.r. – Przy tym hobby poznaje się wielu ludzi. Po części do współczesnych pojazdów zwyczajnie idzie się do sklepu i kupuje. Elementy tych zabytkowych trzeba zdobywać, wymieniając się albo odkupując od kolekcjonerów i innych miłośników motoryzacji. Przez to właśnie wpadliśmy na pomysł, żeby się połączyć w stowarzyszeniu. Ułatwia nam to kontakt i poznawanie nowych ludzi. Daje szansę na stworzenie czegoś fajnego – mówi M. Myszka. Opracowaniem statutu zajął się F. Matyka. – Nie jestem profesjonalistą pod tym względem, ale staram się jak najdokładniej podchodzić do swoich zadań. Pierwszy statut wyszedł mi troszkę zbyt zawiły. Dlatego wspólnie z kolegami pracujemy nad odrobinę uproszczoną wersją. Co do zadań i planów nie ma zmian, chodzi o drobną kosmetykę – mówi młody mężczyzna.

O co więc, poza tworzeniem środowiska, chodzi „BYT-KAR”? Jak w podobnych stowarzyszeniach o organizację i uczestnictwo w różnego rodzaju zlotach, sympozjach i grupach dyskusyjnych. Oczywiście także o rekonstrukcję pojazdów i zabytkowej infrastruktury, w tym kolejowej. Poza tym planują zbieranie i konserwację materiałów i dokumentacji powiązanej z zabytkową motoryzacją, a także nagradzanie i wyróżnianie osób zasłużonych. – Pierwszą wystawę naszych pojazdów, jeszcze jako osoby prywatne, razem z Filipem zorganizowaliśmy w zeszłym roku na bytowskim zamku. Wtedy jednak pogoda nie dopisała – mówi M. Myszka.

Teraz stowarzyszenie przygotowało pierwszy pokaz na rynku w ramach Dni Bytowa. 9.07. w sercu miasta stanęło kilkadziesiąt zabytkowych pojazdów. Można było podziwiać WSK-i, MZ-y i ETZ-y, znalazły się też Simson, Gazela czy Jawa oraz różnej maści skutery i motorowery. Równie zróżnicowanie było wśród czterokołowców. Pojawiły się Citroën 2CV, Mustang czy Rolls-Royce, a także Łada, stara zadbana Skoda, Warszawa, Wartburg czy duży i mały Fiat. Były trabanty, golfy i oczywiście pięknie odrestaurowany garbus. Oglądaliśmy też spalinową drezynę, która często gości na bytowskich torach. Do tego z głośników popłynął stary dobry orleański jazz.

Wystawa okazała się sukcesem. Ludzie przychodzili całymi rodzinami, fotografowali się z zabytkami, starsi wspominali. Często na twarzach gościł uśmiech, jaki pojawia się, gdy w tłumie dostrzegamy starych przyjaciół. Niespiesznej miłej atmosferze sprzyjały pogoda i kawa, którą częstowano. – Słychać było „O, taką WSK-ą kiedyś się w krzaki władowałem” czy „Takim trabantem z ojcem nad jezioro jeździłem”. Naprawdę często widać było rozczulenie na twarzach – mówi M. Myszka. Przy okazji akces do stowarzyszenia zgłosiło 8 nowych osób.

– Na przyszyły rok planujemy kolejną taką wystawę. Chcielibyśmy zaprosić na nią inne kluby – mówi W. Diug, dodając, że w najbliższych dniach „BYT-KAR” wybiera się na zlot do Starogardu Gdańskiego.

Bartosz Nowak [Kurier Bytowski]