Przyjaźń, miłość, marzenia i przygoda – czy można chcieć więcej? Poznaliśmy szczęściarzy, którzy to mają. Dzięki pracy, determinacji i odwadze wyruszą w niecodzienną podróż do Kraju Basków.

NA ZŁOMBOL

Zaczęło się w 2007 r. Właściciele 3 aut, dużego i małego Fiata oraz trabanta udali się do Monako na parking pod kasynem Monte Carlo. Rok później Złombol odbył się na tej samej trasie i było już 13 pojazdów. Następnie dwukrotnie podróżowali w ekstremalnych warunkach aż za Koło Podbiegunowe do Norwegii. Byli także w Szkocji i azjatyckiej części Turcji. Liczba uczestników rosła najpierw dziesiątkami, a później setkami. W jubileuszowym 10 rajdzie do afrykańskich piasków Tunezji pojechało aż 510 samochodów. Na przygodę w nieznane, uczestnicy przybywają nadszarpniętymi zębem czasu pojazdami produkcji dawnego bloku wschodniego. Nie straszne im upały, długie podjazdy, wymiany części w warunkach survivalowych czy skrajne wyczerpanie. Oprócz pięknych widoków pasjonaci „komunistycznych” pojazdów robią coś wspaniałego! Zbierają pieniądze, które w stu procentach przekazują dzieciom z domów dziecka. Tylko w 2016 r. uzbierano ponad 1 mln zł, a przez wszystkie 10 lat łącznie 3,6 mln zł! Organizatorzy zapewniają, że rozwijający się w szybkim tempie Złombol jest największą tego typu charytatywną imprezą na świecie.

Na swojej stronie internetowej organizatorzy zapewniali, że nie będzie pomocy mechaników, nie będzie można skorzystać z lawety i pomocy psychologa, wodzireja czy niańczenia. Nie będzie też demokracji, rozpatrywania skarg i zażaleń, wygodnych noclegów, i jedzenia bezglutenowego. W zamian będzie świadomość, że pomaga się dzieciom. Jest także gwarancja pięknych widoków nad Atlantykiem, dobrego wina Bordeaux, zagotowanych silników i.. dużo piasku na dywanikach.
Udało nam się dotrzeć do dwóch ekip z Ziemi Bytowskiej, które 2.09. wystartują w 11 edycji. Łukasz Czapiewski z Modrzejewa poprowadzi Trabanta zabierając ze sobą narzeczoną. Z kolei Lublinem II będą kierować Włodzimierz Markuczak, Marek Wirski i Kamil Bruski. Również oni Kraju Basków zabiorą swoje ukochane wybranki. Wystartują pod nazwą „Bytów 77 Team”.

PRZEROBIONYM TRABANTEM

Start odbędzie się w Katowicach więc samo dotarcie w okolice Spodka będzie pierwszym poważnym testem mojego Trabanta – mówi Ł. Czapiewski. A ma co testować, bo to nie jest zwykły pojazd. Przerobił w nim niemal wszystko co było możliwe. Auto wygląda lepiej niż po opuszczeniu fabryki w 1991 r. – Zawsze mi się podobała bryła i kształt Trabanta. Mojego mam 4 lata. Prawdopodobnie nie ma w nim już nic oryginalnego – śmieje się dodając: – pozostała chyba tylko kierownica. Niemal całe auto zrobiłem na bazie Volkswagena Golfa IV. Wstawiłem 2,3-litrowy benzynowy silnik o mocy 170 KM. Jest to sprawdzona dobra jednostka napędowa. Chciałem w ten sposób mieć takiego Trabanta, jakiego nie ma nikt inny.

Wydawać by się mogło, że jazda autem z delikatną karoserią z tak mocnym silnikiem może być ryzykowna. Jednak pan Łukasz zadbał również o bezpieczeństwo montując specjalną klatkę. W ten sposób ograniczył liczbę miejsc do dwóch. – Dla powiększenia komfortu zamontowałem fotele kubełkowe, poszerzyłem także koła. Same felgi były robione specjalnie na zamówienie. W zasadzie każda przerabiana część ma swoją historię. Wszystkiego sam nie robiłem. Karoserię pomalował mój brat. Wybrałem w lekko cieplejszy od pierwotnego odcień koloru. Mam tę satysfakcję, że wszystko było robione w moim garażu – opowiada.

Trabant z Modrzejewa ma za sobą jedynie 5 tys. km przebiegu. Wszystko w ramach testów. Na wyprawę do Hiszpanii dodatkowo będzie obciążony przyczepą kempingową. – Dzięki temu zabierzemy ze sobą więcej rzeczy i kilka części zamiennych. W sumie zaliczymy dwutygodniową wyprawę. O ile mogę być spokojny o silnik, to sam jestem ciekawy jak sprawdzą się pozostałe części, szczególnie te, które samemu dorabiałem. Asekuracyjnie specjalnie na Złombol dodałem drugą chłodnicę – mówi Ł. Czapiewski, który zapewniał także, że ważne jest dla niego to, że weźmie udział w przedsięwzięciu charytatywnym. – Będzie ponad pół tysiąca pojazdów, co pozytywnie odbije się na wysokości kwoty pomocy dla domów dziecka – dodał.

Organizatorzy przygotowali dwie trasy. Południową przez Pragę, Strassburg i Bordeaux, aż do Noja w Kraju Basków oraz północną, która do Zatoki Biskajskiej poprowadzi przez Drezno i Paryż. Pan Łukasz nie wie jeszcze, którą trasę wybierze – Dokładnie tego nie analizowałem. Na dojazd do mety mamy 5 dni. Na pewno wracając zmienimy drogę. Pojeździmy trochę po Hiszpanii. Chcemy dużo zobaczyć – kończy rozmowę zabierając się za przygotowanie przyczepy.

LUBLINEM Z OGŁOSZENIA

Z kolei członkowie bytowskiej ekipy już podjęli decyzję – Wybraliśmy południową trasę licząc na atrakcyjniejsze widoki i Alpy. Będziemy wracać południową Francją, zahaczymy jeszcze Włochy i Szwajcarię – mówi W. Markuczak. – To może być przygoda życia i radość, że można w ten sposób pomóc dzieciom z domów dziecka – mówi K. Bruski dodając: – aby wystartować musieliśmy uzbierać minimum 1500 zł od sponsorów, którzy wpłacali pieniążki bezpośrednio na konto fundacji. Cieszymy się, że udało nam się nawet ten limit przekroczyć. Jesteśmy wdzięczni firmowym: Drutex S.A., Dan-Car, Stacji Smaku, Itrich Transport i Paliwa, Tiger Trans, Max Clean, Power Gift, mysprzatamy.pl, Radio Taxi oraz Agencji Reklamowej Kurier.

Ekipa „Bytów 77 Team” na swój pierwszy Złombol miała się wybrać już rok temu Żukiem. – Nie udało się zrealizować naszego marzenia. Pojechaliśmy jedynie na start samochodem osobowym, aby popatrzeć i porozmawiać z uczestnikami – wyjaśnia M. Wirski. W tym roku bytowiacy znowu planowali pojechać Żukiem. – Nie zdążyliśmy go przygotować. W sumie mieliśmy już trzy sztuki. Pierwszego kupiliśmy w Radomsku. Po drugiego pojechaliśmy do Zakopanego. Wracając nabyliśmy kolejnego w Krakowie. Wybraliśmy najlepszego, a pozostałe sprzedaliśmy – zapewnia M. Wirski.

Gdy się wydawało, że kolejna wyprawa stoi pod znakiem zapytania, w sukurs przyszło ogłoszenie z „Kuriera Bytowskiego” o licytacji służbowego busa z Rejonu Dróg Powiatowych. Młodzi bytowiacy kupili pomarańczowego Lublina II z 2,4-litrowym wysokoprężnym silnikiem, służącego wcześniej jako pomoc drogowa. – Szybko podjęliśmy wspólną decyzję – mówi K. Bruski. – Ten Lublin drugiej generacji w przeciwieństwie do młodszych modeli spełnia wymogi dopuszczania do rajdu, bo ta konstrukcja jest tożsama z myślą techniczną poprzedniej epoki. Mieliśmy półtora miesiąca na przygotowanie pojazdu. Jesteśmy gotowi na drobne kłopoty techniczne. Liczymy, że będą na tyle małe, abyśmy dali radę je sami naprawić. Wierzymy, że do Bytowa wrócimy szczęśliwi i bogatsi o nowe doświadczenie – mówi M. Wirski.

Zakupiony pojazd pomógł im przygotować Roman Bruski. – Niemal cały czas, gdy my byliśmy w pracy, on coś przy nim robił. Wiedział, że czeka nas daleka wyprawa. W sumie pokonamy ponad 6,5 tys. km – mówi W. Markuczak. Głodni wrażeń przyjaciele jeszcze nie wyjechali na swój pierwszy Złombol, a już są myślami przy następnym. – Chcielibyśmy za rok pojechać Żukiem, ale czeka nas jeszcze wymiana silnika – mówi K. Bruski. Póki co będziemy oczekiwać wieści z trasy 11 Złombola.

Bogdan Adamczyk