Na chojnickim zlocie nie mogło oczywiście zabraknąć starej dobrej polskiej Syrenki. Dwie, i to jakie, przyjechały do Chojnic z Tczewa. Szczególne wrażenie zrobił pojazd stylizowany na Bugatti z lat 30-tych. Właściciel, Pan Tadeusz Chudon, wszystkie przeróbki wykonał własnoręcznie, według wyjątkowo oryginalnego planu.
– Najpierw kupiłem Syrenę 104. Żeby utrzymać jak najwięcej oryginalnych detali, zakupiłem drugą, która była mocno zardzewiała. Gdy już 104 była gotowa, okazało się, ze zostało mi podwozie, rama, skrzynia silnik i zawieszenie. Pomyślałem, że warto coś z tego zrobić. Dojrzałem kiedyś w jakimś czasopiśmie motoryzacyjnym auto marki Bugatti. Bodajże z lat 30-tych i zrobiłem coś na jego wzór. Oczywiście wizualnie. Wszystko z pamięci, bez żadnych projektów czy rysunków – mówi Tadeusz Chudon.
Jego pojazd opiera się na podzespołach Syreny – rama, mechanika, hamulce, układ kierowniczy. Wszystko, oprócz nadwozia, którego nie powstydziłby się chyba sam Giorgetto Giugiaro. – Wykonane jest z nierdzewki. Wszystkie elementy nadwozia i detale wykonałem własnoręcznie. Co ciekawe, większość potrzebnych materiałów zakupiłem na złomowisku – mówi Pan Tadeusz.
Tuż obok „Bugatti” stała Syrena, od której wszystko się zaczęło. – Syrena 104 z roku 1968. Pojemność 841 cm3, moc 40 koni. Odtworzyłem ją w 2012 roku – mówi Tadeusz Chudon.
Jak podkreśla właściciel, jego samochód nie został odrestaurowany po to, by stać i ładnie wyglądać. Syrena z Tczewa po swojej renowacji zdążyła już przejechać kawał Europy. – W 2015 r. objechałem Szwecję w koło. Rok później z grupą 16 aut z Polski pojechaliśmy do Monte Carlo, przez Czechy, Austrię, Włochy i wreszcie Francję. Syrena nie zawiodła absolutnie i spisywała się nienagannie. Były samochody markowe, które miały kłopoty. W tym roku byłem w Czechach, skąd wracaliśmy przez Mazury. Syrena nie wymagała żadnych napraw i poprawek – mówi Tadeusz Chudon.
Jedną z ciekawostek jest, że na drzwiach Syreny z Tczewa widnieje autograf Andrzeja Jaroszewicza, znanego polskiego kierowcy rajdowego z doby PRL. – Sam Syreną jeździł, więc się podpisał na jednym ze zlotów – mówi Pan Tadeusz.