Mówi się, że w co drugiej zagrodzie na Kaszubach mieszka dumny właściciel Volkswagena Passata. Posiadacze tych aut chwalą je za niezawodność. Pozostali nazywają tych kierowców „Januszami motoryzacji”. Czy jest to sprawiedliwa opinia? Postanowiłem to obalić odwiedzając Łukasza Szewczuka w Dolnie koło Trzebielina, który udostępnił do testów 7-letniego Passata.

Auto Import Lukas – bo taką nazwę posiada jego komis, w ofercie kilkudziesięciu aut ma dwa Passaty. Jeden z nich w wersji CC zwraca na siebie szczególną uwagę. Zdaje się obalać krążące mity wokół tej marki. Już nie powiem gotującej żonie, aby nie lała dużo oleju, bo patelnia to nie Passat…

Oglądany przez nas model B6 zdaje się zaprzeczyć zarzutom, że Passat jest nudnym samochodem. Idąc nową ścieżką koncern z Wolfsburga sprawił, że VW modelem B8 w 2016 r. rozpoczął poważny wzrost słupków sprzedaży w Polsce.

Udowodnię Wam, że również pierwsze modele nie były nudne. Ba, były uniwersalne. Wiele zależało od wyobraźni samych kierowców. Pierwszym Passatem wyprodukowanym na bazie płyty podłogowej audika woziłem butelkowane złote napoje zaopatrując restaurację. W aucie mieściło się 12 skrzynek! Gdy wymagała tego sytuacja mieściła się też… cała świnia. Później modelem B2 woziłem wielkie stare telewizory. Na siedzeniach oraz w bagażniku mieściło się ich łącznie 6!

Niestety, jak każdy pojazd, również ten pewnego razu odmówił posłuszeństwa. Stojąc na poboczu zatrzymałem pierwszy lepszy pojazd. Wyszło z niego kilku ważniaków, a wśród nich… Leszek Miller. Ówczesny minister jechał do Dębnicy Kaszubskiej ugasić strajk. Bardzo się starał mi pomóc. Pchał Passata ile sił. Tak, tak, to był ten sam polityk, który później mówił, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy. Niestety, wtedy „pchanie” musiał przerwać…

Czy nadal uważacie, że Passaty są nudne? Wróćmy do egzemplarza CC. – To mój pierwszy taki okaz – zapewnia Łukasz Szewczuk. Pierwszy rzut oka sugeruje się, że mamy do czynienia z coupé, jednak cztery drzwi klasyfikują to auto jako fastbak. Otwieram go i mam kolejną niespodziankę. Szyby bez ramek okiennych przypominające Forda Mustanga. Nieprzypadkowo, bo mamy do czynienia ze sportową wersją Volkswagena. Z kolei wnętrze przypomina luksusowe limuzyny. Wygoda nawet z tyłu, gdzie między dwoma kubełkowymi siedziskami umieszczono subtelnie schowaną półkę. Jestem zaskoczony, bo mówimy przecież ciągle o Passacie. To jest jednak wersja CC.

Wyobrażam już sobie co można w tym aucie robić na tylnym siedzeniu… Póki co siadam z przodu. Zaczynam od regulacji fotela, a z racji, że jest zimno włączam jego podgrzewanie. Jeszcze regulacja lusterek, pasy i jazda! Silnik pracuje cicho a pod pedałem gazu wyczuwam 170 kucyków mechanicznych. Dwulitrowy dieselek majestatycznie pokonuje kolejne zakręty. Tylko brakuje dobrej prostej w okolicy na włączenie szóstego biegu. Ten zapewne przyda się nie tylko na autostradzie. Tymczasem, mimo sportowego zawieszenia wjeżdżam na polną drogę. Spodziewam się twardych stuków, lecz zamiast tego auto miękko płynie po nierównościach natury.

Zapewne kupujący będzie miał problemy z ukryciem emocji. Mimo tego, że pojazd nie jest z salonu, po byłym właścicielu ze Szwecji trudno znaleźć ślady użytkowania. Poprzednik dbał o swoje CC. Niech dowodem będzie pozytywny test miernikiem grubości lakieru. Nie pukany, nie stukany!

Przebieg 170 tys. km w 7-letnim aucie właściciel komisu potwierdza książką serwisową. Dla formalności dodajmy, że nowy właściciel będzie musiał zapłacić za pojazd 42.900 zł – Samochód jest wyposażony w mocniejszy 170-konny silnik 2.0 TDI Common Rail, który zastąpił wysłużone pompowtryskiwacze oraz wyeliminował wadliwe elementy z poprzednich wersji tych silników – uzupełnia pan Łukasz.

Tak być nie może. Muszę znaleźć jakieś wady. Mam! Wskazuję na lekko zużyte opony, jednak Łukasz Szewczuk od razu zapewnia, że już czeka na nowe. Tym samym właściciel potwierdza, że Auto Import Lukas jest godny polecenia.

Bogdan Adamczyk